Pusta uliczka. Tuż za mną drepcze młody chłopak , na cały głos opowiadając do telefonu coraz bardziej pikantna anegdotę.
- nie interesuje mnie to, nie chce tego słuchać - mówię zrównując się z nim.
- ale ja nie do pani mówię!
- ale na całą ulicę. To przestrzeń publiczna. Szanujmy się nawzajem. - odpowiadam spokojnie.
Mija mnie w milczeniu. Potem słyszę jak półgłosem mówi do swego kumpla
- jakaś pani, nie wiem o co jej chodziło.
I to przeraziło mnie najbardziej. Niezrozumienie pojęcia przestrzeni publicznej, tego że inni ludzie są obok i mają prawo do swoich myśli , nie chcą by wciagani w cudze emocje. Niezrozumienie szacunku dla innych. Sztuczna inteligencja rośnie nam sama.
Postanowiłam kupić sobie dłuższą kurtkę. Marznę w kurteczce do pępka.
A to wcale nie takie proste. Okryć, kurtek w ogóle mało. Dwie długości - do pępka i do kostek. Nic pośrodku. A owszem, modele bez rękawów. Bez guzików i dekoltem do pępka. Kolor czarny. Kaptur zakrywający oczy do brody.
Jedyna możliwa była tak źle uszyta, że duch mojej matki wskoczył mi na plecy z krzykiem protestu. Hm.